Maj...jak już się w ten wir wpadnie to się wiruje i wiruje,często zaglądałam na blogi ale natchnienie na nowego posta jakoś mnie opuściło.
Między wiosennymi porządkami na głowach moich klientek,porządkowałam trochę domostwo,to w mieście i to nad jeziorem.Podpatrywałam marynistyczne style(zawsze mówiłam marynarskie ha ha),tak mi się marzyło wprowadzić trochę niebieskiego do naszej nowej przyczepy,i do parnika czyli naszej letniej kuchni na działce,to była okazja żeby stare skorupki włocławka wróciły do łask.
przed jak tylko dotarła
PO
No i jeszcze nasza letnia kuchnia
po

jak widać biały kolor mnie nie opuszcza,to jeszcze trochę bielenia:
Kasztany jeszcze nie kwitły kiedy trwało najważniejsze wydarzenie majowe w naszej rodzinie MATURA ,poszło dobrze,za nami cały stres i tona cierpliwości potrzebna do tego żeby znosić nerwową maturzystkę ale daliśmy radę.
To chyba najdłuższy mój post ufff pa!