Z nadejsciem jesieni nadeszły też nie dobre dni dla mnie,zdrowie psychiczne zaczęło
nie domagać na tyle że musiałam zasięgnąć pomocy lekarzy,no i poszła baba do lekarza drugi raz w swoim dorosłym życiu.To jak tam jest każdy wie, to że są kolejki,trudno dostać się od razu,nie chce mi się wymieniać dalej, ale najgorsze jest to że gdy chcesz podleczyć duszę a raczej psyche tak naprawdę nikt nie ma ochoty Cię słuchać,doktor patrzy w monitor,kiwa główka i już drze się- następny,ręce opadają 60osób przyjętych,przyjętych a że było jak na wyścigach to już inna strona medalu. Narazie walczę,hm.................staram się,odbija się to na domu i rodzinie,dom stał się jakby przymulony,a rodzina głodna.Wypieki ograniczają się do pieczonego chlebka a dom do przejazdu przez rynek.


Na polu trochę przygotowuję się do zimy,wykopałam georginie,chowam ozdoby i naczynia,likwiduję donice,zimno nam nie dokucza w parniku palimy w westfalce,ona zastępuje kominek którego brak w blokowym mieszkaniu,czasem mówię z pretensją ze po to była ta ziemia żeby odpoczywać,czytać książki ,gazety a przede wszystkim patrzeć na nasze piękne jezioro a my tylko bezustannie,grabie ,łopata,taczka ,kamienie,gałęzie,zielicho,piach,robota robota :))))))))))))))))))) tak, to jest ten cały relaks.
Ponarzekałam to teraz parę urywków kiedy jestem w lepszej kondycji, wczorajszy obiad i dzisiejszy chlebek:)))
aaaaa i jeszcze"nowe" na oknie wszystkie materiały z pewexu ;),
lecę objeżdżać rynek pa!