Pomału żegnamy przyjezdną rodzinkę,żal się rozstawać maluchy dają tyle radości a ich rodzice sporą dawkę świeżości,patrzymy na nich i myślimy o sobie przecież to było tak nie dawno.Dzisiaj wyjeżdzają Nasi studenci przez 17 dni zdążyłam się przyzwyczaić że wrócili do domu na zawsze a tu nic z tego,przyznaję że rozstanie nie jest aż tak trudne bo po nich widać że jadą do swojego dorosłego życia.
Bałam się tych świąt gdy się zbliżały,jak dam radę,czy wystarczy na wszystko,czy Mikołaj nikogo nie ominie no i oby niczego nie zabrakło,starczyło i wniosek na przyszłość jest taki że nie trzeba się martwić bo jak będziemy zdrowi to wszystko się uda.
Udały się święta,sylwester,spacery nad jeziorem,rozmowy wieczorowa porą,jest DOBRZE i oby tak wyglądała norma.
Powiem Ci, że Ja chyba pierwszy raz w życiu tak bez nerwa zaczęłam święta... Wyluzowana, co zaplanowałam na wigilijnym stole, to się znalazło, a co nie dałam rady, to mi to koło ty**a było... Ba! Nawet jeszcze posta napisałam na blogu! hihihi.... ;)
OdpowiedzUsuńU mnie też wiosennie na dworze........
Sciskam!
Śliczną gormadką miałaś, aż miło popatrzeć:-) Kiwatki to taki pozytywny akcent, więc niech taki będzie cały rok!
OdpowiedzUsuńUwielbiam takie rodzinne spędy :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że naładowałaś akumulatory?
U mnie na szczęście kwiatków nie ma, chyba trochę chłodniej jednak.
Pozdrowienia!