czwartek, 25 października 2012



Witam moje wierne czytelniczki ,wpadłam tylko na chwileczkę żeby zamieścić mały jesienny wpisik  bo nie mogłam już patrzeć na to mięcho w moim okienku za każdym   razem kiedy odpalałam komputer.Brak czasu a i miejsca na jakieś pisanie,kurz i bałagan przyprawiają wszystkich o zły humor a nawet Ci co wydawało mi się że im to wcale  nie przeszkadza już zaczęli sie dopytywać(delikatnie żeby się nie narazić)kiedy to się już w końcu skończy.Szybko się nie skończy bo codziennie coś jak to przy remoncie,majster też robi po godzinach a MY mamy ciągle inne pomysły.Jakie narazie wyciągnelam wnioski -zaczynasz planować remont kuchni, planować ,zamów glazurę może za 2-3 tygodnie akurat ją dostarczą i to oszczędzi Ci nerwów i awantur ja już wiem co mówię :z 5 m już zeszłam na 3 m a dziś jak odebrałam w magazynie to okazało się że jeszcze 15 płytek brakuje nie wiem co na to mój majster ja już nie mam siły i nie chce dłużej koczować.
Spacery działają kojąco ale jest coraz zimniej.
No a teraz  chwalę się moją waleczną córką która zdała prawko za pierwszym razem,jestem z niej strasznie dumna i cieszę się ze ma za sobą ten ogromny stres.


sobota, 6 października 2012

Mała dziura.

Ostatnie dni września to odprawa  studenta do Wielkiego miasta czyli słoiki,prowiant,gotowanie,pakowanie itp iiii dobry mocny powód żeby odwieźć syna no iiiii w drodze powrotnej zajechać gdzie do...IKEA!!!!



na szybkiego na 20stkę-ale fajna ta cyfra szkoda że nie moja :))))




He -Man się zgodził jedziemy!!!!
 Za mocno się nie nakręcałam bo raczej miała to być wycieczka ala muzeum-popatrzeć pomarzyć też dobra rzecz,kasa na drobne wydatki wylądowała w kieszeni młodego więc.





Pożegnanie i powrót do domu

na pocieszenie małe co nie co

Warszawa zrobiła na nas takie wrażenie że po powrocie nad nasze jezioro dziękowaliśmy Bogu że mieszkamy w małej dziurze,doszliśmy do wniosku że żyje nam się o wiele spokojniej,dzieci mogą same wyjść na podwórko,a starsi nie muszą iść do parku bo mogą posiedzieć na zielonym skwerku,ludzie tak się nie spieszą a korki są w lipcu w weekendy gdy wszyscy ruszają odpoczywać.Przyszło mi do głowy  
że prawie nie jemy na mieście,ulubiona pizzeria pęka w szwach w Walentynki,urodzinki,spotkania klasowe  tutaj (czyli w małej dziurze)częściej spotykamy się u siebie i każdy robi coś dobrego do jedzenia ,mniam!! 


Wielkie miasto  nie jest dla nas,wycieczka metrem i tramwajem po mieście to taka krótka przygoda zdecydowanie lepiej czujemy się wsród swoich  ,wracamy