niedziela, 15 listopada 2015

Tak się dobijały ,trzepotały,stukały a ja patrzyłam na obsypane czerwonymi koralami drzewa ,legaty myślałam,no ale co,macie i cieszcie się

Do lasu zatęskniłam ,bardzo rzadko bywam odkąd nad jeziorem działkuję.To mój czas na szyszki, potem może go nie  być  jak się świąteczne fryzowanie  zacznie.
Zamiast szyszek grzybki wpadły mi w aparat ,nie jadalne ale fajne








i jadalne
W lesie jest  zielono jakby to była wiosna nie jesień,myślisz pięknie,kruk przerwał ciszę,świeże powietrze i tylko 15-20 minut od domu a kiedy ja ostatnio tu byłam........przypomniałam sobie ,w Palmową Niedzielę....20 minut od domu.... życie nie biegnie,pędzi.




pa

Listopadowe kucharzenie.

Listopad,ciemno zimno ,ponuro na to mam tylko jedno lekarstwo, gotowanie.W domu od razu robi się przytulnie ciepło i pachnąco nic dietetycznego,słodko,tłusto kalorycznie i bez wyrzutów.Najpierw placek z dzieciństwa zwany pampuchem lub grzybkiem
zawsze na poprawę humoru ,chandrę i brak słodkiego a wtedy ciągle brakowało, został ze mną do dziś .
ostatnio odwiedzały nas dwie Brukselki,ulubione maskotki rodzinne a że środek tygodnia to coś na szybko
przyjeżdżają studenci, jeden już ukończył liczba mnoga pozostała 

eksperymenty z drożdżowym
 makaron na ostro

krążki z polędwiczką
pizza
kartoflak i faki
i poprawka z rozrywki

no to chyba wystarczy ,rzadko są tu kulinaria więc dzisiaj sobie pozwoliłam na te tradycyjne i najprostsze można sądzić że nieźle po tym wyglądamy,jesteśmy szczupli i uśmiechnięci:)))))