Pogoda nas rozpieszczała,co tydzień mówimy sobie że czas już się brać za konkretną robotę,pomost cały do wymiany,przyczepę trzeba zadaszyć,a w paśniku dokończyć ocieplanie,malowanie, urządzanie itp a tu nic przyjeżdżamy i zalegamy w tą przyrodę powietrze,zwolnione tempo i znowu pada- dobra od następnego tygodnia to już na poważnie bierzemy się:))))
Dziś robota bzowa ,rok temu wyszło mi 60 słoiczków i wszystko wypite z tego wniosek rwać nie żałować.
Nie muszę szukać bzu mam go na polu,ale ostatnio zwróciłam uwagę gdzie rośnie w mieście,mogłabym go nazwać bzem śmietnikowym,gruzowiska ,brzydkie zakamarki ,i na nich białe kwitnące,pachnące drzewko - doktor czarny bez-samo zdrowie.
Staram się mówić znajomym jak jest to zdrowe,łatwe i dostępne,rozdaję sok,dostarczam kwiaty i co,i tak lepiej kupić w sklepie,trudno.
Robota zrobiona czas na relaks nasza najbliższa rodzinka już 2 tygodnie biwakuje obok nas(zazdrościmy)razem spacerujemy,urlopujemy,biesiadujemy i to Oni najczęściej pojawiają się tu na spacerowych zdjęciach ich wnuczki są też naszymi wnuczkami biwakujemy razem od 1990r zaczynaliśmy od pożyczonych namiocików,kuchenki na denaturat i lodówki w ziemi,przez następne lata udoskonalaliśmy swoje letnie gospodarstwa,co roku cieszyliśmy się jakimś nowym nabytkiem. Dziś pamiętam czasy kiedy przejezdzałam rowerem obok ośrodków turystycznych gdzie biwakowali ludzie w pięknych przyczepach i kolorowych namiotach jak ja wtedy marzyłam o czymś takim,marzenia się spełniają,trochę to trwało a my teraz też w tym wieku co Ci ludzie w tych ośrodkach wypoczynkowych ;)))))))
ulubiony napój mój i Bonda ...J.Bonda :))))
już liczę dni do piątku a jutro trzymam kciuki za moją studentkę jeszcze tylko 4 egzaminy i mam ją w domu:)))
pa!