sobota, 6 października 2012

Mała dziura.

Ostatnie dni września to odprawa  studenta do Wielkiego miasta czyli słoiki,prowiant,gotowanie,pakowanie itp iiii dobry mocny powód żeby odwieźć syna no iiiii w drodze powrotnej zajechać gdzie do...IKEA!!!!



na szybkiego na 20stkę-ale fajna ta cyfra szkoda że nie moja :))))




He -Man się zgodził jedziemy!!!!
 Za mocno się nie nakręcałam bo raczej miała to być wycieczka ala muzeum-popatrzeć pomarzyć też dobra rzecz,kasa na drobne wydatki wylądowała w kieszeni młodego więc.





Pożegnanie i powrót do domu

na pocieszenie małe co nie co

Warszawa zrobiła na nas takie wrażenie że po powrocie nad nasze jezioro dziękowaliśmy Bogu że mieszkamy w małej dziurze,doszliśmy do wniosku że żyje nam się o wiele spokojniej,dzieci mogą same wyjść na podwórko,a starsi nie muszą iść do parku bo mogą posiedzieć na zielonym skwerku,ludzie tak się nie spieszą a korki są w lipcu w weekendy gdy wszyscy ruszają odpoczywać.Przyszło mi do głowy  
że prawie nie jemy na mieście,ulubiona pizzeria pęka w szwach w Walentynki,urodzinki,spotkania klasowe  tutaj (czyli w małej dziurze)częściej spotykamy się u siebie i każdy robi coś dobrego do jedzenia ,mniam!! 


Wielkie miasto  nie jest dla nas,wycieczka metrem i tramwajem po mieście to taka krótka przygoda zdecydowanie lepiej czujemy się wsród swoich  ,wracamy





4 komentarze:

  1. Nie dziwię się, Basiu. Nie lubię gwaru, tłoku, korków, tłumu. Na szczęście mieszkam prawie poza miastem i nie muszę codziennie pchać się do centrum. Więc doceniam Twoje kameralne miejsce na Ziemi. :)
    Pozdrawiam!
    dominika

    OdpowiedzUsuń
  2. no i ja nie dziwie sie, nigdy mnie duze miesta nie pociagaly,pojechac i wrocic do siebie to tak,ale mieszkac to juz raczej nie ... piekne zdjecia:)POzdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Witaj! dzięki za odwiedziny u mnie, zajrzałam tu do Ciebie i chętnie popodglądam:) Dopiero wpadłam i nie wiem gdzie mieszkacie??? takie piękne widoki i pewnie rzeczywscie czas wolniej płynie...ja też nie przepadam za Warszawą, ale póki co tak musi być...na szczęście mieszkam pod stolicą i mam strasznie blisko IKEA, więc jak mnie coś napadnie to wpadam tam z dzieciakami na kawe i ciacho a przy okazji nie wyjdę z pustymi rekami:))pozdrawiam serdecznie i do zobaczenia na blogu:))) P.S. Cudna ta witrynka, własnie taka mi się marzy, oczywiscie pobielona...jakby koleżanka miała więcej daj znać;)))

    OdpowiedzUsuń
  4. Gdzie takie cudne widoki??? Strasznie mi się tęskni za jeziorkiem - jakimkolwiek! U mnie z okna widać tylko pałac kultury :-( Kochana, jak przyjdzie organizwoać jakiś zlot blogerek - to u Ciebie hihihhihi Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń