niedziela, 8 czerwca 2014

 Minął udany weekend nad jeziorem ,odwiedziła mnie moja przyjaciółka Katrin, trochę jestem zazdrosna bo Mój mówi, że to już jest jego najlepsza koleżanka. Nareszcie nocowała, po bieganinie  codziennego życia mogłyśmy się (w zwolnionym tempie) wygadać ,powspominać,pojeść,popić,pośmiać do łez ,37 lat znajomości ma swoje prawa ,jedno spojrzenie w oczy i nie trzeba nic mówić.Powinnam tu wstawić zdjęcie "nasze"ale kto miał je zrobić,przecież Oni byli ciągle zajęci ;)))
Pogoda nas rozpieszczała,co tydzień mówimy sobie że czas już się brać za konkretną robotę,pomost cały do wymiany,przyczepę trzeba zadaszyć,a w paśniku dokończyć ocieplanie,malowanie, urządzanie itp a tu nic przyjeżdżamy i zalegamy w tą przyrodę powietrze,zwolnione tempo i znowu pada- dobra od następnego tygodnia to już na poważnie bierzemy się:))))
Dziś robota bzowa ,rok temu wyszło mi 60 słoiczków i wszystko wypite z tego wniosek rwać nie żałować.


Nie muszę szukać bzu mam go na polu,ale ostatnio zwróciłam uwagę gdzie rośnie w mieście,mogłabym go nazwać bzem śmietnikowym,gruzowiska ,brzydkie zakamarki ,i na nich białe kwitnące,pachnące drzewko - doktor czarny bez-samo zdrowie.
Staram się mówić znajomym jak jest to zdrowe,łatwe i dostępne,rozdaję sok,dostarczam kwiaty i co,i tak lepiej kupić w sklepie,trudno.
Robota zrobiona czas na relaks nasza najbliższa rodzinka już 2 tygodnie biwakuje obok nas(zazdrościmy)razem spacerujemy,urlopujemy,biesiadujemy i to Oni najczęściej pojawiają się tu na spacerowych zdjęciach ich wnuczki są też naszymi wnuczkami biwakujemy razem od 1990r zaczynaliśmy od pożyczonych namiocików,kuchenki na denaturat i lodówki w ziemi,przez następne lata udoskonalaliśmy swoje letnie gospodarstwa,co roku cieszyliśmy się jakimś nowym nabytkiem. Dziś pamiętam czasy kiedy przejezdzałam rowerem obok ośrodków turystycznych gdzie biwakowali ludzie w pięknych przyczepach  i kolorowych namiotach jak ja wtedy marzyłam o czymś takim,marzenia się spełniają,trochę to trwało a my  teraz też w tym wieku co Ci ludzie w tych ośrodkach wypoczynkowych ;)))))))
ulubiony napój mój i Bonda ...J.Bonda :))))


już liczę dni do piątku a jutro trzymam kciuki za moją studentkę jeszcze tylko 4 egzaminy i mam ją w domu:)))
pa!
  

5 komentarzy:

  1. Wspaniale wypoczywacie :-)
    Robota nie zając... ;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wspaniałe są takie przyjaźnie na lata, a robota faktycznie nie zając i choćby się chciało to i tak się wszystkiego nie przerobi ;)
    Sok z kwiatu bzu robiłam w tamtym roku i spory zapas pozostał bo jakoś ten specyficzny smaczek moim nie podszedł, ale ja się lubię nim delektować. Skoro mam zapasik to w tym czasie mogę sobie porobić coś innego ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak to wszystko fajnie się czyta :) zazdroszczę spotkania po latach,to jest wartość dopiero :)
    moja córa też zdaje egzaminy,ale nie wraca do domu,mieszka już w Warszawie :( na szczęście jedziemy razem na wakacje:)
    Soku z bzu nie robiłam jeszcze,ale rodzice robią.
    Ja dziś walczyłam z dżemami z truskawek :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak ja Wam tej oazy zazdroszczę , zwłaszcza gdy u nas w domu żar tropików ;)
    Przyznam się ze do czarnego bzu zdystansowałam się po moich eksperymentach z plackami..sok z owoców lubię ...babciny (doskonale zbija wysokie ciśnienie)...kusisz moja Droga , kusisz ...

    OdpowiedzUsuń
  5. Przepraszam ,że tak rzadko bywam u Ciebie ,ale od pewnego czasu ciągle w biegu !!!!
    Zazdroszczę Ci takich chwil i życzę Wam ich jak najwięcej :)

    Pozdrawiam Was bardzo serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń