środa, 4 kwietnia 2012

Ogarniam się.

Co roku jest to samo i nie mam co się łudzić że kiedykolwiek to się zmieni,chodzi tu o moje czasy przed świąteczne.Z racji zawodu powracam do domu dwa dni przed i wtedy wszystko staje na głowie,góry prania ,torby zakupów,wory śmieci,stosy prasowania a do tego dziesiątki karteczek z zapiskami co robić i co kupić.Gdyby nie fakt że rodzina liczy 5osób a na świątecznym śniadaniu goszczą obie babcie to pewnie wogóle bym nie powróciła tylko czesała te włosy do po świętach aż by się wszyscy w końcu zrobili na bóstwo.I tak miałam dziś sobie o godz 22 wykrzyknąć koniec!!!!!!!!!!!!ale jak zwykle idę jeszcze jutro do pracy.Obiecuję sobie, że za rok to już wyrwę kartki z kalendarz i nie dam się namówić. .Nastawiam się, wszystko na spokojnie kupię, pogotuję ,po piekę udekoruję aaa i jeszcze przyjaciołkę K. może uda się na dobrą herbatkę zaprosić, ni diabła nie wychodzi,język na brodę i wio.Z biegiem lat wiele rzeczy odpuszczam i o dziwo żyję może i w tym roku jakoś to będzie.A więc od jutra : odgruzowywanie ,zakupy ,pieczenie biszkoptów i ostatnie pranka a potem bratki do wsadzenia,garderoba świąteczno wyjściowa do wierzchu( bo zaproszono nas na Chrzest więc musimy jakoś się zaprezentowac) i jeszcze 1001 drobnych spraw. Padam na nos ze zmęczenia, ale od jutra opóźniona Świąteczna zaprawa !



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz