poniedziałek, 13 czerwca 2016

Prawie połowa czerwca,czas już mi nie biegnie tylko pędzi,w soboty zwalnia na chwilę jak ja to lubię


W piątki gotuję i piekę coś dobrego na ząb,żeby sprawić sobie przez weekend ucztę dla ducha i podniebienia przy okazji ,
po południu kończę robotę i na złamanie karku (bo na rowerze)gnam do domu,pakuję manatki,torby ,koszyki,sadzonki kupione w tygodniu na ryneczku ,blachy i... psa, potem 20 minut iiii.....jestem na swoich ścieżkach,tylko 20 minut i zapominam o życiu w mieście.Bez zastanowienia mogłabym tu żyć ,tylko dlaczego zawsze jest jakieś ALE ,dwa dni w tygodniu to zdecydowanie za mało by się nacieszyć swoim kawałkiem nieba i ziemi.



Moja coroczna akcja rozdawania Czarnego bzu zaliczona,niech próbują i testują następni,ja w tym roku nie robię soku ,ale porcja na naleweczki BŹINKI nastawiona.


 

pachnie niesamowicie.

2 komentarze:

  1. U mnie bzy już przekwitny, zawsze przyrzekam sobie, że zrobię syropek, ale nigdy mi się nie uda....
    Za czery tygodnie będę się także cieszyć Mazurskim powietrzem...
    Serdeczności!

    OdpowiedzUsuń
  2. trudno uwierzyć,że 20 min od miasta jest takie piękne miejsce! sądząc po widokach powiedziałabym raczej,że to wioska leżąca hen daleko od miast i prawie zapomniana przez ludzi,
    to ci niespodzianka!
    Kochana ja pracuję również w soboty i cieszę się, że mam troszeczkę zieleni koło domku w przeciwnym razie chybabym zwariowała !!
    Tak jak Ty chciałabym żyć w takim miejscu,ale żeby tam żyć trzeba mieć za co, żeby mieć za co trzeba zarabiać,żeby zarabiać trzeba wyjechać do miasta,oszaleć można!!
    Uściski :)

    OdpowiedzUsuń